środa, 6 października 2010

Wielka Racza w deszczu :(

7:00

Siedzę w pociągu, jest wcześnie rano. Sam się sobie dziwię, że udało mi się wstać tak wcześnie. Ah, szkoda, że nie mogłem zostać dłużej na wczorajszej imprezie. A może mogłem, ale taki był mój wybór?
Od jakiegoś czasu czekałem na ten urlop, wyjazd w góry. Na początku miały być Tatry Wysokie na Słowacji, potem Tatry Niskie lub Bieszczady. Niestety, tak to już jest, że często los układa się nie po naszej myśli. Zabrakło towarzysza. To nic. Samotność też jest potrzebna. Chociaż na chwilę.
Jadę do Zwardonia. Czemu znowu Beskidy? Mimo, iż miałem ambitne plany spędzenia całego urlopu w górach przegrałem z pogodą. Nie, nie jestem aż takim ekstremistą, żeby cały dzień wędrować w deszczu. Tatry, Bieszczady, jeszcze przyjdzie na nie czas. Teraz realizuję plan przejścia ze Zwardonia kawałkiem granicy Polsko-Słowackiej, przejście do Rycerki i powrót do domu. 2-3 dni. Gdy pogoda będzie niekorzystna, zawsze mogę wrócić szybciej.