środa, 6 października 2010

Wielka Racza w deszczu :(

7:00

Siedzę w pociągu, jest wcześnie rano. Sam się sobie dziwię, że udało mi się wstać tak wcześnie. Ah, szkoda, że nie mogłem zostać dłużej na wczorajszej imprezie. A może mogłem, ale taki był mój wybór?
Od jakiegoś czasu czekałem na ten urlop, wyjazd w góry. Na początku miały być Tatry Wysokie na Słowacji, potem Tatry Niskie lub Bieszczady. Niestety, tak to już jest, że często los układa się nie po naszej myśli. Zabrakło towarzysza. To nic. Samotność też jest potrzebna. Chociaż na chwilę.
Jadę do Zwardonia. Czemu znowu Beskidy? Mimo, iż miałem ambitne plany spędzenia całego urlopu w górach przegrałem z pogodą. Nie, nie jestem aż takim ekstremistą, żeby cały dzień wędrować w deszczu. Tatry, Bieszczady, jeszcze przyjdzie na nie czas. Teraz realizuję plan przejścia ze Zwardonia kawałkiem granicy Polsko-Słowackiej, przejście do Rycerki i powrót do domu. 2-3 dni. Gdy pogoda będzie niekorzystna, zawsze mogę wrócić szybciej.


czwartek, 26 sierpnia 2010

Morawsko Śląskie Beskidy

Jak ja lubię wstawać wcześnie rano w niedzielę. W dzień wolny. Dziś zdobywamy Świerka (1276 m n.p.m.) drugi co do wysokości szczyt w paśmie Beskidów Morawsko Śląskich.



wtorek, 24 sierpnia 2010

Piękne Czechy

Nareszcie wolny weekend. Piątek po pracy, pakuję plecak, jem pizzę i ruszam na dworzec gdzie z Dorotką łapiemy pociąg do Raciborza. Wreszcie nadarza się okazja kiedy mogę odwiedzić Przemka i Magdę. Ostatni raz widzieliśmy się w styczniu:( Kawał czasu. Po drodze moja finansowa zadyszka... no i staję wreszcie na nogi. Czemu w dzisiejszych czasach pieniądze muszą wszystko komplikować?


Reaktywacja

Kurcze już niemal pięć miesięcy minęło od mojego ostatniego wpisu, rzeczywiście mój blog złapał lekkiej zadyszki. Tak właściwie to albo nie było o czym pisać albo dało o sobie znać moje lenistwo... Dzisiejszy wpis będzie trochę pamiętnikowy ;) I będzie dla mnie na przyszłość, a kto chce niech czyta.

Więc co się u mnie działo przez te pięć miesięcy? Na początku marca dostałem finansowej "zadyszki" czyli całkowity brak fundusz na jakiekolwiek podróże :( Wiadomo bez kasy daleko się nie zajedzie mimo iż czasu ma się wystarczająco dużo. Tego problemu nie udało mi się przeskoczyć aż do czerwca no i gdy z finansami się polepszyło zaczęło brakować czasu na wyjazdy. Mogłem sobie pozwolić jedynie na weekendowe zwiedzanie Beskidów i rodzinnych stron na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Fajnie ale mało. Chciało by się więcej. Początkowo myślałem że niestety w tym roku prawdziwe, przygodowe wakacje mnie ominą, na szczęście nadarzyła się okazja wzięcia tygodniowego urlopu na początku września. Oczywiście zgodziłem się. A co w planach? Najprawdopodobniej Tatry Niskie. Oby tylko pogoda pozwoliła i zdrowie podczas wyjazdu dopisało. Myślałem też nad Bieszczadami ale mimo wszystko bardziej kusi wyższa Słowacja. Zobaczymy co los przyniesie...

piątek, 16 kwietnia 2010

Rowery dwa...

Dziś wrzucam slideshow z wyjazdów moich i Przemka. Jest też kilka zdjęć z Robertem - pozdro podrywaczu :D Zrobiłem go już dawno ale ostatnio się na niego natknąłem i postanowiłem się z wami podzielić :) Miłego oglądania.

niedziela, 11 kwietnia 2010

Na Rysy??

Oj dawno nie byłem w Tatrach. Planowaliśmy z Przemkiem wyruszyć tej zimy, trochę pochodzić i zapoznać się z warunkami zimowymi ale nie udało się jakoś. Z nienacka pojawiła się propozycja wyjazdu na jeden dzień w celu zdobycia najwyższego szczytu w Polsce. Miał to być mój pierwszy wyjazd w takich warunkach więc nie byłem specjalnie zachwycony tym że mam od razu wychodzić tak wysoko. Zaproponowałem jakieś bardziej lajtowe wyjście ale zostałem przegłosowany i jednak wyruszyliśmy z zamiarem wejścia na Rysy.

piątek, 22 stycznia 2010

Sobota w Wiśle czyli ja idę w góry a Małysz odśnieża chodnik pod domem:D

Sam początek dnia nie nastawia mnie pozytywnie bo pociąg którym mam jechać do Wisły jest znacznie opóźniony i finalnie jadę następnym. Godzinne opóźnienie, nic na to nie poradzę. 2 godziny w pociągu, wierzcie mi że się nie nudziłem :D.
  

wtorek, 19 stycznia 2010

Relacja z wyprawy rowerowej Austria 2009

Wyprawę do Austrii przekładaliśmy z wujkiem dwa razy. Przeszkodziła nam głownie pogoda, a konkretnie deszcze i powódź. Na szczęście w sierpniu aura ustabilizowała się i za 3 razem udało nam się wyruszyć. Naszym celem było przejechanie odcinkiem ścieżki naddunajskiej oraz kawałkiem przepięknej widokowo wysokogórskiej trasy Hochalpenstrasse.

*Naddunajska ścieżka rowerowa to jedna z najdłuższych dróg rowerowych w Europie. W samej Austrii ma ok. 800 km i biegnie z Wiednia do Passau. Doskonale przygotowana dla turystów trasa zapewnia zarówno możliwość noclegów na kempingach, lub na kwaterach i w hotelach, jak i wyżywienie w położonych pięknie restauracyjkach. Droga jest bardzo urozmaicona - najczęściej jest typową ścieżka rowerową, czasem wiedzie uczęszczanymi drogami, a czasem jest to po prostu szutrowy trakt.

Image Hosted by ImageShack.us Naddunajska ścieżka rowerowa

niedziela, 17 stycznia 2010

Wyprawa trekkingowa Bułgaria 2009

Początek.


Celem naszej wyprawy jest trekking po pasmach gór Riły i Pirinu oraz masywu Witosza.
Pełen obaw spotykam się z Przemkiem na dworcu w Katowicach. Stąd rozpoczyna się nasza podróż do stolicy Bułgarii, Sofii. Dlaczego pełen obaw? Dlatego, że nie mam pojęcia czy podołam wyzwaniu, jakie postawiliśmy sobie z moim kompanem - czy wytrzymam psychicznie i fizycznie. O Przemka się nie boję, bo to twardy chłop i tak łatwo nie daje za wygraną. Rozmawiamy przez chwilę na temat naszego wyjazdu. Konkluzja jest taka, że zrobimy wszystko, by zrealizować plan. Krew, pot, ból, łzy… Damy radę, w końcu jesteśmy twardzi - podbudowujemy się wzajemnie.
Nadjeżdża autobus. Kierowca pomagając nam zapakować plecaki do luku bagażowego rzuca pytanie - Riła, Pirin? Tak, odpowiadamy jednogłośnie. Wchodzimy do autokaru, rozglądamy się i cieszymy, że tak mało ludzi jedzie do Bułgarii. Przynajmniej będzie sporo miejsca, żeby wyspać się w trakcie podróży. Ta mija lepiej niż się tego spodziewaliśmy. Do Sofii docieramy następnego dnia o 12:00. Chwila oddechu, konsultacja i ruszamy w stronę Borowca. Po dotarciu na miejsce rozpoczynamy poszukiwania pola namiotowego zaznaczonego na mapie. Miejscowi w porozumieniu z mapą kierują nas do „kempingów” Jagoda i Malina, więc zmierzamy za ich wskazówkami. Po dwóch kilometrach marszu docieramy na miejsce, lecz pytając o rozbicie namiotu zostajemy poinformowani, że takiej możliwości nie ma. Lekko zdegustowani wracamy z powrotem. Finalnie rozbijamy się nieopodal czerwonego szlaku prowadzącego na najwyższy szczyt Riły, Musałę.

Nasz obóz rozbity w pobliżu czerwonego szlaku.